Szczęście to życie w zgodzie ze sobą. Szczęście to poczucie sprawstwa. Szczęście to skupienie na tym, co ważne. Szczęście to teraźniejszość. Szczęście to pozytywne emocje. Szczęście - co sprawia, że je odczuwamy? Jeden powie, że ważne jest tutaj zdrowie, inny – że miłość, kto inny – dająca spełnienie praca. To
A skoro jeszcze weźmiemy pod uwagę to, że masz na sobie jakieś ubranie i nie cierpisz głodu – znajdujesz się w KILKU PROCENTACH najbogatszych ludzi na świecie. choćby nie wiem ile rzeczy w Twoim życiu było nie tak, zawsze będziesz w stanie znaleźć dwa razy tyle takich, za które powinieneś byś wdzięczny losowi.
Bycie odważnym i podejmowania w życiu decyzji, które wywrócą nam je do góry nogami wcale nie jest łatwe. Wręcz przeciwnie. Zmiany bolą, są niewygodne, wymagają od nas często zagryzienia zębów, wyrabiania 200 % normy, nie spania po nocach, ale i ciągłego odpierania tych najbardziej bolesnych ataków – ze strony najbliższych
dać gardło za coś, co i tak nie przejdzie przez nie, co jest już z góry daniem za wygraną; kto daje słowo, nie daje nikomu posłuchu ani spokoju, niczemu nie daje wiary i z niczym nie daje sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc daję ci słowo, że nie ma mowy, że nie ma rady, że nie ma sensu, że nie ma tu do kogo ust
Matshona Dhliwayo. „Złamane serce. Myślisz, że umrzesz, ale żyjesz dalej, dzień po dniu, po strasznym dniu.”-. Charles Dickens. „Nie zdobywamy odwagi, będąc codziennie szczęśliwymi. Rozwijamy ją, przeżywając trudne chwile i stawiając czoła przeciwnościom” – Barbara De Angelis. „Ogień jest próbą złota, a
Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd. ŻYCIE jest lepsze od rozwoju osobistego, a analizując każdą rzecz zapominamy o prawdziwym życiu. Czy nie jest tak, że każdy powinien zadbać o siebie? Uczyć się i radzić sobie z tym, co przynosi nam codzienność? Oczywiście ważne jest to, aby podczas codziennych obowiązków pielęgnować w sobie dobre emocje. Dobrze by było nauczyć się po prostu… żyć. To coś, czego nam w dzisiejszych czasach bardzo brakuje. Gonimy cały czas, tak naprawdę nie wiedząc za czym… Pozostawiamy na uboczu innych ludzi i wszystko to, co ważne… Droga do rozwoju w wielu przypadkach zawiera się w haśle: „byle szybciej i lepiej od innych.” A co właściwie powinno być celem rozwoju? Może powinniśmy skupić się na lepszym samopoczuciu na co dzień? Lepszym radzeniu sobie ze stresem? Skuteczniejszym zarządzaniem swoim czasem i zrobieniem miejsca na rzeczy i ludzi, którzy są ważni? Na łatwiejszym dogadywanie się z ludźmi? Często wpadamy w pułapkę skupiania się na „rozwoju”, a nie na efektach, które chcielibyśmy uzyskać. Jakbyśmy mieli zdefiniować rozwój osobisty to czym on właściwie jest? Na pewno rozwój osobisty człowieka trwa dokładnie tyle, ile całe jego życie. Do końca naszych dni będziemy doświadczać rożnych emocji, sytuacji i zdarzeń, będziemy poznawać nowych ludzi. To wszystko, czego będziemy doświadczać będzie stanowiło kolejną porcję informacji o nas samych. BO ROZWÓJ TO ŻYCIE, to momenty działania i momenty zastoju, to sytuacje, w których towarzyszą nam różne emocje i trudności, z którymi mierzymy się na co dzień. Dlaczego chcemy z tym walczyć? To w jaki sposób pokierujesz tym, co przytrafia Ci się w życiu to druga sprawa. Możesz obserwować zachodzące zmiany i nic z nimi nie robić, twierdząc „takie jest życie”, a możesz zastanowić się i stwierdzić: „hm… ciekawe z jakiego powodu TO mi się przytrafia” i poszukać odpowiedzi w SOBIE. Nie w innych ludziach, czy w złym świecie. W sobie! Czasem będziesz mieć jakąś myśl, zainspirowaną przeczytaną książką, czy rozmową z kimś. Często taka myśl, staje się przełomem. Czasem moment zastoju pozwoli Ci więcej dostrzec, niż pędzenie na kolejne spotkanie rozwojowe. Pamiętaj, każdy z nas ma swoje tempo i swoją drogę do przejścia, na której doświadcza różnych sytuacji, poznaje nowych ludzi i mierzy się ze swoimi słabościami. Odkrywaj to, kim Ty jesteś i co dla Ciebie ważne, nie porównuj się i daj sobie prawo do wszystkiego, czego doświadczasz. Nie musisz dążyć do stanu, o którym ciągle słyszysz. To czy będziesz szczęśliwy czy nie, zależy tylko od Ciebie. Marta Dyda Spotkaj się ze mną, jeśli: Potrzebujesz zatrzymania się i rozmowy żeby przyjrzeć się sobie i nauczyć się podchodzić do wyzwań życiowych, napięć i stresujących sytuacji z większym poczuciem siły. Chcesz zrozumieć swoje zachowania by zyskać dostęp do wewnętrznej stabilności, znaleźć przestrzeń i dać sobie wsparcie w trudnych sytuacjach. Chcesz zwiększysz zdolność do skutecznego porozumiewania się i rozwiązywania problemów, co pozytywnie wpłynie na relacje z ludźmi. Chcesz być bardziej uważny na siebie i na innych ludzi. Uważność pozwala widzieć i rozumieć więcej. Uważni dostrzegają więcej szans i lepiej radzą sobie z kryzysami Kim jestem i co robię: PRACUJĘ Z LUDŹMI I DLA LUDZI, dzielę się tym co sprawdza się w moim życiu, trenuję konkretne umiejętności i zachowania. Jestem twórcą autorskich procesów rozwojowych osadzonych w podejściu coachingu narzędziowego, wzbogacanym indywidualnym wsparciem mentorskim i treningowym. Wdrażam procesy szkoleniowe dopasowane do indywidualnych potrzeb klientów. Treningi i szkolenia odbywają się w oparciu o moje własne, bogate doświadczenia i zdobytą wiedzę, daję inspirację do samodzielnego poszukiwania rozwiązań. Na stałe współpracuję z firmami szkoleniowymi i wyższą uczelnią COLLEGIUM DA VINCI w Poznaniu. Dlaczego tu jestem: Bo chcę żeby każdy z nas zatrzymał się i złapał kontakt ze sobą, sprawdził co jest jego , co jest nie jego, odzyskał spokój i równowagę w pędzie dnia codziennego. Dzisiaj świat jest uzależniony od prędkości. Dokąd tak pędzisz, wszystkie odpowiedzi masz w sobie. Jeśli masz poczucie, że jesteś w niewygodnych butach, zmień to, zrób inaczej. Jeśli mimo wielości aktywności, w których uczestniczysz, czegoś Ci brakuje, szukaj swojej drogi, Twoim obowiązkiem jest zadbanie o siebie. Zapraszam do zatrzymania się. Z czego jestem dumna w moim życiu: Z odkrycia tego kim jestem, co jest dla mnie ważne i jakie wartości cenię dzięki czemu mogę wspierać ludzi, organizacje i zespoły tworząc jakościowe relacje w życiu i w biznesie. Bo istnieje ogromna różnica między wypełnionym po brzegi kalendarzem a świadomym i wypełnionym po brzegi prawdziwym życiem, prawdziwymi relacjami i biznesem budowanym na prawdziwych wartościach. Bo dopiero kiedy poczujesz się SOBĄ, możesz podzielić się swoją radością, zrozumieniem i spokojem z innymi. Tworząc tym samym spokojniejsze relacje i spokojniejszy dom, w którym wszyscy czują się dobrze. Moje słabości: Moja wrażliwość. Czasami płaczę ale dzisiaj wiem, że kiedy akceptuję w sobie swoją wrażliwość i swoje słabości, kiedy akceptuje siebie taką jaką jestem, kiedy się śmieje i kiedy płacze, że to jest wewnętrzna siła. Mój sprawdzony sposób na zły humor: Czytanie dobrych książek w ciszy, spacer po lesie, wśród przyrody, relaksacyjna kąpiel a po niej spokojny sen. Największa zmiana w moim życiu: Zmiana w myśleniu o życiu, po śmierci mojego taty, pokazała mi, że każdy z nas ma niewyobrażalną siłę a życie przynosi nam tylko takie doświadczenia, czasami cholernie trudne, z którymi sobie zawsze poradzimy. Miejscowość i numer kontaktowy: Poznań/Kraków, tel. 694 884 647
Chyba złapala "złota rybkę" albo rekina i ją zjadł Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. No to mamy rybaczkę ,1 sza kobieta co wciąga ja wędkowanie chm dobre to ;) ;) ;) :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. czesc. wybieram sie dzis do urzedu pracy. moze oni mi cos znajda, bo samemu tu u nas w pile masakra, tymbardziej, ze padl winkowski-1000 osob na bruk. a prace znalezc musze bo chce. tak jak wczesniej wam pisalam-taka decyzje podjelam i tego sie trzymac bede. niech zarobie 1000 zl ale bede miedzy ludzmi i nie bede myslec o pierdolach w wolnych chwilach. lece sie szykowac. pozniej z malym na opatrunek kolejny zebodolu. caluski dla was:) ....a jutro raniutko na ryby Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Tak ,kobieta wyzwolona-to nowy model w tym świecie,a też pozytywny charakter tego przedsięwzięcia,dla wielu panów model "pani domu" lub "kury domowej" jest wygodny a także wykorzystywany do manipulowania w trakcie swojego uzależnienia od picia alkoholu i nie służąca na mi się to,że kobiety zaczynają dbać o siebie ,o swoje wartości i prawa,starają się być nie zależne finansowo i w życiu. Praca ,ruch w otoczeniu,obycie na zewnątrz powoduje ,że model kobiety tzw: sprzątaczki,kucharki itd: z lat 50 -tych zaczyna zanikać. Model "Pan i władca" zaczyna być maluśki i na pewno wielu facetów nie potrafi tego osobiście to nie przeszkadza,że kobiety stają się wyzwolone i partnerski,czy małżeński nie powinien być w stylu życze Ci ,abyś znalazła pracę-bo to umacnia pozycje kobiety. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. I jak mało panów z takim modelem chce się pogodzić..odbywa się to z pewnym ograniczeniem bo zęsto chcą żeby parcowały zarobkowo, wychowywały dzieci, w domu po pracy gospodynie a panowie?? No cóź...wrócili z pracy i są zmęczeni ;) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Czesc. dzisiaj, kiedy tak siezialam sobie na rybkach wyswietlalam sobie w glowie filmy. rozne filmy z przeszlosci. musze to powiedziec teraz, za swiezego, by nie zakopac prawdy znowu gdzies gleboko. dzis uswiadomilam sobie, przypomnialam sobie, ze od poczatku wiedzialam, ze moj maz ma problem z alkoholem. patrzac na wszystko z perspektywy czasu teraz wiem, ze czasami kiedys na niego winy, ze mnie oszukal itd bylo tylko moja proba usprawiedliwienia samej siebie, ucieczka od odpowiedzialnosci. wiedzialam, i myslalam, ze milosc moja do niego i jego do mnie uchroni go. myslalam, ze zbawie swiat. wierylam, ze zbawie swiat.... teraz wiem, ze bylo to bledne myslenie i oszukiwanie samej siebie. fakt, wiem, ze nasza milosc przyczynila sie do jego trzezwienia, ale nie w tym kontekscie i przekonaniu jakie mialam kiedys. swiadomie wyszlam za maz za mojego meza chorego na alkoholizm, czego nie zaluje:). zaluje tylko, ze stal sie ofiara tej choroby jak wielu innych ludzi. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Błędne myślenie albo marzenie Pragniesz byc dobrą i taka jesteś :D oops: ;) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. jestes cudowna szekla:) ale ja wcale nie jestem dobra kobieta. w sumie moze teraz od jakiegos czasu tak.... ale kiedys bylam bardzo zla kobieta. beti-bestia tak na mnie wolali taaa, ale taka bylam...kiedys.... ciesze sie ze zrozumialam, iz szukalam kozlow ofiarnych:) ukladam sie sama z soba i dobrze sie czuje:) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. czesc. "ani rybow dzisiaj ani grzybow" -leje u nas jak z cebra. chyba wezme sie za porzadki w dokumentach. nie lubie tego i zabieram sie do tej roboty juz od miesiaca. ogolnie czuje sie dobrze. zauwazylam, ze zdystansowalam swoje emocje jako tako do moich rodzicow, a do tesciow zdystansowalam je bardzo bardzo. bo co to da, ze ja sie bede wkurzac i nakrecac-NIC. co u Ciebie Emilko. Mam jakies dziwne przeczucia, ze cos cie trapi. nie wiem. jakos tak odczuwam. obym sie mylila.... Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Mnie Bea trapi nadmiar myślenia i wiele, wiele rzeczy. Opisałam część tego w dziale na każdy temat. Więcej Ci odpiszę później. Teraz musze lecieć sprzątać Klub bo to mój dyżur. miłego dnia :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. No i wróciłam Zauważasz, że coś mnie trapi i masz rację. Jakaś seria zakłamań ludzkich mnie dopada i zaprząta mi to moje myśli, więc myśle jak tak można...udawać cierpiętnika i nie widzieć złych przywar u siebie. Otaczają mnie tacy ostatnio nagminnie i to całkiem blisko mnie. Jedna staje się bardzo psychiczna więc strach się poruszać. W Klubie chowają kawę i herbatę do magazynku więc zauważam brak zaufania. Rani mnie to bo nawet jak piłam to nie kradłam ale z drugiej strony twierdzę....nie sądź innych według siebie.....czyli jeśli nie ufasz bez powodu innym oznacza, że i Tobie nie można ufać. Ewidentnie nie jest to mój problem tylko zaprząta myśli pytaniami, czy ci ludzie sami siebie nie widzą? Czy oby na pewno trzeźwieją? Skąd ten brak wiary. nie przejmuj się jednak bo żyję, a że myślę....znaczy mam rozum Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. wiesz...ja mam ostatnio takie same mysli. mysle o moich tesciach, dokladnie tak samo-czy oni siebie nie widza, swojego postepowania, zaklamania, obludy, hipokryzji w stosunku do wszystkich? odpowiedz nasuwa mi sie zawsze ta sama - NIE WIDZA! uwazaja siebie za nie wiaomo kogo. u tesciowej mojej w jej omu rozinnym o gara nie bylo co wlozyc, u tescia lepiej ale cudow nie bylo. teraz, kiedy tesc dostal stanowisko-wcale nie wysokie, jeden z najznizszych szczebli, ale za "dobre pieniadze" -jakies 4 lata temu traktuja ludzi jak gowna. nie licza sie ze zdaniem innych, wyzej sraja niz du..pe maja, a tak naprawde nawet sie wyslowic nie potrafia. kpiny mojej tescioej, nasmiewanie sie, ze znowu tylu w lumpeksie szmaty przebieralo. 'az sie zygac chce'-powiada i wiele innych przykladow. klamia w zywe oczy, a slodko sie smieja. tesc szydzacy z tych ktorzy jezdza do lasu obrabiac drzewo na zime 'ja tam do lasu w zyciu nie pojade robic. kupilem sobie dab'-i wiele innych takich przyklaow. 'masz robic jak ja ci mowie-jestem twoimm ojcem gowniarzu'-tekst do mojego meza nie wazne gdzie jestesmy i z kim. kiedys pojechalismy z nimi nad jakby postawili nas przed faktem dokonanym. szlismy deptakiem swinoujscia i zatrzymalismy sie przy cos sie tam ludzi a tesc tak 'no wiecie! wy chcecie wydawac pieniadze na duperele! tu kredyt, tam kredyt, u nas mieszkacie. trzeba oszczedzac!. myslalam, ze sie ze wstydu spale, gdzie fakt,mamy dwa kredyty, ale jest z czego splacac, zyc tez mamy z czego. calkiem dobrze sobie drugi dzien wyjezdzalismy do domu. wiele bym mogla pisac, i pytam czy oni siebie nie widza. ludzie obcy ich sluchaja przytakuja, a potem nazywaja -nie mowia inaczej jak 'chamy i buraki'. oni siebie nie widza, dlatego olewam to od jakiegos czasu. moj maz po wczorajszej pewnej akcji powiedzial do mnie - 'wiesz. na wszystko w zyciu trzeba sobie zasluzyc. na starosc tez trzeba sobie zasluzyc'. zaklamania, obludy, dwulicowosci nie zmienisz, choc chcialoby sie. nie mysl tak bardzo o tym. zdystansuj. najwazniejsze, ze ty jestes w porzadku i w zgodzie z soba, a to, ze osadzaja-mierza swoja miarka tak jak powiedzialas, a to swiadczy tylko o nich. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. wiem, ze pisalam o innych sytuacjach, ale odp chyba jest jedna Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. no i nie mieszkamy u nich. polowa jest mojego meza (teraz tez moja), ale oni czuja sie jakby caly dom byl ich. ach...duzo by opowiadac... Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Sytuacje są inne ale sens ten sam. Wiesz im więcej czasu mija to przestaję żałować swojego picia a raczej odwracam myśli. Inaczej nie przepiłabym cieplej posadki w Elektrociepłowni ale też nie widziałabym ludzi a dokładniej jacy oni są, i jest dokładnie tak jak piszesz. Twoi Teściowie, nuworysze mają więcej kasy więc się mądrzą. Pracowałam na stacji paliw i człowiek, który tankował paliwo za 1000 zł był kulturalny i uprzejmy a ten co tankował za 20 zł gbur, cham....dlaczego?? Bo dorobił się autka, może malucha, i jest panem a pracownik stacji?? Prostakiem, który musi usługiwać. To samo w hipermarketach....trzeba tam pracować żeby widzieć ile ludzi, wielkich i dumnych żyje na kredyt. Wielki portfel a w nim karty, dużo kart, nieważne jakie ale ilość się liczy. Mogą mieć wartość muzealną, mogą to być karty na punkty ale to nieważne, ważny jest szpan. Z bardzo już odległych komunistycznych lat pamiętam jak kolega, który ściągnął z Podlasia swoją żonę i dwójkę malutkich dzieci do Warszawy i zamieszkał z nimi w hotelu robotniczym. Pokoik malutki, wspólna kuchnia, wspólna łazienka .....ale nie to mnie przeraziło, przeraziło mnie jego zachowanie w stosunku do innej koleżanki, która przyjechała ze wsi jak powiedział, że słoma jej jeszcze z butów wystaje. Nie muszę Ci opisywać chyba jak zareagowałam :?: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. nie musisz. ja tesciom nic nie gadam, bo po co? nie ma sensu. kiedys przez nich plakalam, a teraz...patrze na nich z politowaniem. wczoraj tesc wyprosil z podworka kolegow mojego i patrzyli jak woskuje przy tym nie bylo-byl moj maz. tesc powiedzial-co to za zbiegowisko jakis byle jakisch dzieciarow. wypad'. moj syn nie skomentowal. maz mowil mi ze powiedzial do niego tylko pozniej 'nie przejmuj sie sie nie przejmuje'. po tej akcji moj maz powiedzial swojemu ojcu, ze naprawde nie myslal, ze jest taka swinia i cham. tesc sie oburzyl i odparl, ze dzieci z byle jakich rodzin nie beda mu tu przylazic. hhehh..normalne dzieci z normalnych rodzin. zalosne jest jego poczucie normalnosci. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. To dla Ciebie bardzo dobrze. Twój mąż trzeżwieje całą gębą. Eliminuje całkowicie wzory ze swojego dzieciństwa. Ja właśnie w takich przypadkach nie wiem co czuję dla tych ludzi......czy im współczuje zaślepienia czy nimi pogardzam. Wiem jedno na pewno....nie chcę mieć z nimi do czynienia Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. nie pogardzaj-to zle uczucie, a te potrafia sie rozplewic na przerozne inne. wspolczuj. takim ludziom trzeba wspolczuc. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Piła Pilskie Stowarzyszenie Klub Abstynenta „KOTWICA” 64-920 Piła ul. Kwiatowa 2 067 212 32 08 Podejrzałam gdzie mieszkasz i pomyślałam, że może spróbujecie Stowarzyszenia Rodzin Abstynenckich. Może być fajnie. Ja właśnie wybieram się w następny weekend na zlot Klonowego Liścia do Sierakowa. Podobno niesamowite wrażenie :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. lol: tam rozmawiamy o wszystkich problemach tez moj maz zaufal. to wlasciwie 2 takie osoby w trzezwieniu mojego meza. ja chodze na grupe i mam indywidualne. wszystko w jednej przychodni od leczenia uzaleznien w pile na wojska polskiego. lekarki sie znaja i potem miedzy soba konsultuja, wiedza jak z nami postepowac. fajna przychodnia, fajni terapeuci. jest tam taki pan sanitariusz-pracuje tam lata. opowiadal nam nie raz rozne historie. kiedy nas widzi razem ,albo osobno zawsze jeszcze z pol godziny gadania z nim. w ogole ich zdaniem powinnismy sobie pogratulowac staran i tego co we dwoje robimy. ponoc o nieczeste przypadki, ale ja tam nie wiem. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. dlaczego moj post ma niebieskie koleczko i gwiazdke? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. strach....dzis zowu, wlasnie przed chwila zaczelam odczuwac ten strach, tak jak kiedys kiedy moj maz alkoholik pil...strach, ktory rozlewa sie po calym ciele i przychodza wtey te mysli....przyszedl nie wiadomo skad, nie wiadomo dlaczego....kiedy to sie skonczy? kiedy przestanie mnie nachodzic!? chyba oszaleje! mialam tak dobry nastroj a teraz az mi sie wyc chce! :cry: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Beata co się z Tobą dzieje?? Przerażasz mnie. Mąż jest w domu??? Beata może to napięcie przedmiesiączkowe. Odezwij się. Proszęęęęęę Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. och emilko. ja sama bylam przerazona tym co sie stalo ze mna. ogarnialo mnie uczucie niepokoju, ale tak silne odczuwalam kiedy radek pil, chociaz...to dzisiejsze bylo razy 1000.... dopiero wrocilismy z tej budowy. jutro o piatej rano jedziemy na ryby:) jedzie tez radka kolega, ten ktory pomaga robic budowe. wiecie, ze moj maz zadnemu koledze nie pochwalil sie ze zona jezdzi na ryby. przemek mowi ;kurde radzio, co ty? wstydzisz sie? ja to ci zazdroszcze". moj maz zaproponowal wspolne lowienie. zobaczymy jak to bedzie:) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Dobrze Bea że strachminął...tak mi się przynajmniej wydaje ?: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. och.....co za dwa ni! non stop w biegu. nowa szkola syna-gimnazjum:) alez juz mam duzego mojego malego synka:) nieprzyjemna sprawa-uzeranie sie z serwisem NTT -czyli moj komputer na sie wszystkiego byle gwarancje ominac :evil: a reszte opowiem wszystko z samego rana moi kochani:) CALUJE WAS WSZYSTKICH:) I MOCNO SCISKAM!!! Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Bea nie martw się czasami ja też mam urwanie gwizdka ,doba za krótka,ale daje rady bo Pogoda Ducha jest najważniejsza i najważniejszy jest dzisiejszy dzień dla mnie ,dzisiaj jestem trzeżwy i to sprawia radość i daje Siłę do działąnia. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Czesc:) Ale ja sie wcale nie martwie:) byla zlosc na serwis, byla gonitwa, ale to dobrze!! bylam w ruchu. nie mialam czasu na glupie mysli. we wtorek bylam na grupie. pozniej mialam inywidualna. poruszlam temat mojej mamy na indywidulnej. pierwszy raz z kimkolwiek. godzine ryczalam. w ogole siedzialam u mojej terapeutki dwie godziny. w koncu sie przemoglam i zaczelam mowic o moich rodzicach. zaczelam od mamy. od jej traktowania mnie jak najgorsza men...de na ziemi. zrozumialam dlaczego tak jest, ale to dopiero poczatek. teraz musze sie z tym pogodzic. wrzucilam tu kiedys post historie z preszlosci. Norbi, Emilko stad trzeba go usunac chyba. ten post musi byc w dda. powoli dojrzewam by zaczac pisac historie z przeszlosci. ostatnio tez rozmawialam z moim mezem, kiedy wrocil ze swojej indywidualnej. zapytalam czy mu to wystarcza. odpowiedzial, ze narazie tak. ze teraz dopiero dowiaduje sie dlaczego tak sie z nim dzialo. poznaje mechanizmy dlaczego pil. powiedzial, ze musi to wszystko wiedziec, ale dodal tez, o czym nigdy ne pomyslalam "michu, przeciez ja mam autorytet. myslisz ze po co zaczalem go odwiedzac, rozmawiac. przeciez mam Antka." Pan Antek to mezczyzna ok 60. trzezwieje od 8 lat. dwa lata temu przez glupote na sylwestra posmakowal-pil 2 tyg i zakonczyl ten proces. przez cale swoje zycie nie mial nic-fach w reku i reke do swojego fachu, ale wszystko zzerala swoim piciu zapedzil sie tak dalece, ze podbieral ludziom pieniadze, zywnosc kiedy cos u nich robil(jest stolarzem). dla wiekszosci byl juz co z tego ze mial fach i byl w tym fenomenalny. powiedzial sobie dosc. bez prostu sam. po 4 latach trzezwiosci postawil dom. mieszka na naszej przeciwko nas-tak nieco po skosie. piekny dom, w domu wszystko w ma mnostwo. znowu jest szanowany. powiedzial ostatnio mojemu mezowi, ze wciaz jest mu wstyd przed niektorymi osobami, ale tych osob jest coraz juz mniej. powiedzial do meza "zobacz. mam prawie 56 gorzej niz moj ojciec przez te wode. zobacz w pare lat kiedy ja zostawilem postawilem dom, urzadzilem go wlasnymi rekami, wciaz chca mnie do pracy, znowu do mnie przychodza. zobacz co mialbym przez te wszystkie lata gdbm nie pil. moze mialbym zone i dzieci, ale jestem ale nie pije choc mnie szlag trafia". kiedy moj maz alko mi przytoczyl te rozmowe powiedzial " antek jest wielki, nie?" . mowie "no tak:)". hheh:) musze czekac na kolejne otwarcie sie mojego meza. ale juz sie tego nie wierce mu dziury w brzuchu. otwiera sie sam. kocham go bardzo. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
Mam 24 lata, mieszkam na wsi. Nie wiem, czy to depresja, czy co, ale normalnie nie chce mi się już żyć! Mój największy problem jednak to kobiety, bo nie umiem się z nikim związać, choć bardzo tego chcę i potrzebuję. Nie wiem, co robić. Często mam myśli samobójcze, bo normalnie nie daję rady już!!! Romek MĘŻCZYZNA, 25 LAT ponad rok temu Dziecko autystyczne w przedszkolu Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu? Obejrzyj film i dowiedz się więcej o przebywaniu dziecka autystycznego w przedszkolu. Witam Pana! Myśli samobójcze są bardzo niebezpiecznym objawem i stanowią bezwzględne wskazanie do konsultacji z psychiatrą lub psychoterapeutą. Proszę, aby opisał Pan szerzej cały problem, ponieważ na podstawie tak niewielu informacji, mogę jedynie poradzić, aby umówił się Pan na wizytę ze specjalistą, np. w Poradni Zdrowia Psychicznego. Pozdrawiam. 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Potrzebuję się z kimś związać. Błagam, pomóżcie mi! – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy możliwe jest, że mam depresję? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze po odejściu żony – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze. Co z nimi zrobić? Czy jest w ogóle sens coś robić? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie chcę już chodzić do psychiatry. Jak sobie poradzić samemu? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy myśli samobójcze to objaw depresji? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie widzę sensu życia – odpowiada Paulina Witek Jak sobie poradzić z myślami samobójczymi? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Skąd ten pesymizm i zmiany nastroju? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Co mam robić? Nie chcę już żyć... – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper artykuły
“Żyj w zgodzie z tym co czujesz… nie działaj przeciwko sobie…” dobry kierunek, czy absolutnie ślepa uliczka? Pierwsza myśl, która się pojawia to oczywiście, że jest to dobre motto, przecież nie będę zmuszała się aby robić coś czego nie czuję ani działała wbrew sobie… Ale ja nie chcę abyś na tej pierwszej myśli poprzestała! Bo o ile ma ona zastosowanie aby nie mówić, że coś lubimy gdy nie lubimy, aby nie udawać, że coś jest białe gdy jest czarne… to cała reszta jest dość dyskusyjna! Dlaczego? Bo jest wiele rzeczy, których “nie czujesz” a zrobić musisz! Musisz wyjść do pracy nawet gdy Ci się nie chce… zrobić projekt, nawet gdy wywołuje to w Tobie dyskomfort… wyprowadzić psa gdy o to prosi… nakarmić dziecko… napełnić lodówkę… zapłacić rachunki itp. Idźmy krok dalej, bo chcę Ci pokazać jak to motto może działać przeciwko Tobie! Jeśli jesteś pełna strachów i obaw i nie podejmiesz jakiegoś działania, które będzie wbrew Tobie – na zawsze w tych strachach pozostaniesz. Jeśli chcesz schudnąć i wypracować sobie piękną sylwetkę, to czekanie na to aż poczujesz wewnętrzne pragnienie aby ograniczyć jedzenie i pójść na siłownię się spocić – może trwać całe wieki. Jeśli przez lata stworzyłaś sobie dość niezdrową “normalność” pełną ograniczeń i przyzwyczajeń – to nie działanie wbrew sobie oznacza, że nadal w tym miejscu pozostaniesz i nic się zmieni. Co gorsze – wszystkie przekonania i programy, które dzisiaj masz i które są takie znajome i takie wygodne i takie zgodne z Tobą (no bo przecież od tylu lat je masz!) mogą Cię skutecznie oszukiwać i za każdym razem kiedy chcesz zrobić coś nowego, wyjść poza strefę komfortu – sprawiają, że wydaje Ci się, że to nie TY i rezygnujesz! Zrobiłabym to…, ale czuję jakiś niepokój... pewnie to nie dla mnie! Zaczęłabym to…, ale coś mnie kręci w brzuchu i jakoś dziwnie mi… pewnie to znak! Zapisałabym się na… ale przecież ja takich rzeczy nie robię, to byłoby takie nie moje… Poszłabym… ale mam jakieś takie myśli... lepiej nie pójdę! Tak właśnie wygląda w praktyce nieuważne stosowanie życia w zgodzie ze sobą i brak zrozumienia i autorefleksji… Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli ukształtowałaś siebie w mądry sposób, przebudowałaś, wyrzuciłaś stare śmieci i etykietki i wiesz, że realizujesz swój potencjał. Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli potrafisz rozróżnić czym jest powtarzanie niestety szkodliwego i nakładającego na nas limity hasełka, a czym szanowanie i kochanie siebie oraz życie w harmonii. Co więc wybierzesz? W zgodzie ze starą wersją siebie, czy tą, którą chcesz być? Daj mi znać! uściski wirtualne, Ania Witowska
Witam Na imię mi Zosia i piszę tutaj tak po prostu,żeby się wygadać. Rady nie szukam, bo na mój problem,żadnego sensownego rozwiązania nie widzę. Od kilku lat nie najlepiej się czuję. Przestałam odczuwać pozytywne emocje, bardzo łatwo reaguję złością i ciągle jestem smutna. Problemem jest dorosłe życie, w które powolutku wchodzę i już widzę same wady. W tym roku będę kończyła studia, zamierzam iść potem do szkoły policealnej, pouczyć się do matury z biologii i rozpocząć inny kierunek,który bardziej mnie interesuje. Jednak po tych 3 latach studiowania wrobiłam sobie bardzo negatywną (a raczej smutną) opinie na temat dorosłości i ogólnie studiowania. Zacznę może od tego,że nie jestem osobą niesamodzielną. Doskonale daje sobie radę z różnymi sprawami do załatwienia, gotować i zadbać o siebie też potrafię, więc to nie jest dla mnie problem, a wręcz cieszę się,że w załatwianiu własnych spraw nikt mnie nie wyręcza. Z nauką też nie mam problemów, uczę się dobrze i otrzymuję stypendia naukowe. Problemem są dla mnie kontakty międzyludzkie. Po 3 latach na studiach nadal nie mam z kim wyjść na piwo, czy porozmawiać podczas przerw. Całe dnie spędzam w akademiku nudząc się. To nie jest tak,że nic z tym nie robiłam. Próbowałam zagadywać do tych ludzi, wkręcić się w rozmowę ale oni mają mnie totalnie gdzieś. Nikogo tutaj nie obchodzę, dosłownie. Mam wrażenie,że tak już będzie zawsze. Bardzo brakuje mi tej typowo szkolnej atmosfery, gdzie każdy w klasie był ważny, nawet jak ktoś odstawał to i tak znalazły się dobre duszyczki,które z taką osobą czasem porozmawiały, brakuje mi nauczycieli,których interesuje co się z nami dzieje, brakuje mi nawet tych sytuacji, kiedy kłótnie, bójki, czy dziwne zdarzenia nie umykały pedagogom. Brakuje mi luzu na lekcjach, rozmów z nauczycielami i partnerskich relacji. I wreszcie, brakuje mi normalnych, wyluzowanych rówieśników z poczuciem humoru. Brakuje mi tych wieczornych wyjść raz na miesiąc pod wiadukt z tanim winiaczem, rozmów o głupotach i ciekawych przygód, jak zaczepianie ludzi (w sensie pozytywnym) i poznawanie w ten sposób nowych osób. Na studiach boleśnie przekonałam się, że nic dla nikogo nie znaczę i że mojej nieobecności nikt by nie zauważył. To potwornie boli. Nikt się nie interesuje,czy istniejesz i co się z tobą dzieje. Masz zaliczać. Tylko to się liczy. Lub siedzieć bezczynnie na wykładach, gdzie wykładowca gada przez 1,5 godziny, nie nawiązuje prawie żadnego kontaktu ze studentami i tak dzień w dzień. Studenci wcale nie lepsi, nie jest tak jak ludzie opowiadają, że imprezy, fajni ludzie, nic z tych rzeczy! Ci ludzie nawet nie są zainteresowani rozmową ze mną. Kiedy zagaduję do kogoś, to ta osoba wydaje się nie słuchać, potakuje tylko i tyle. Moje kontakty opierają się tutaj na zasadzie przysług, czysto przedmiotowe są, bo nikt nie jest zainteresowany niczym więcej. Próbowałam wkręcić się w towarzystwo kilku osób, to bez wzajemności. Owszem, kiedy zagadywałam to z łaski swojej odpowiadali ale to za każdym razem ja musiałam zaczynać rozmowę, gdy tego nie robiłam to mogłam sobie stać bezczynnie przed salą i nikt sam nie podszedł. Nie jestem typem desperatki, nie daję się wykorzystywać, więc odpuściłam, bo nie mam zamiaru się prosić o łaskę tych ludzi. Mam specyficzny charakter ogólnie. Jestem osobą bardzo spontaniczną, trochę nadpobudliwą. W szkole zawsze przyjmowałam rolę błazna klasowego,która mi odpowiadała, bo mam duże poczucie humoru i lubię się śmiać. Na studiach jednak trafiłam na samych sztywniaków. Nikogo nie śmieszą moje żarty, nie potrafię się totalnie zestroić z tymi ludźmi, atmosfery nie mogę rozluźniać, bo to "już nie wypada". Wykładowcy traktują nas jak dorosłych 40 latków, skrajnie odpowiedzialnych i poważnych i odnoszę wrażenie,że niektórym naprawdę do tego niedaleko. Tematów ze studentami też nie mam. Brakuje mi w tych rozmowach luzu, swojskiej atmosfery i gadania na ciekawe tematy. Zamiast tego jak już raz na rok do kogoś zagadam, to dostaję 10 minutową rozmowę o drodze na Śląsk, korkach i krzywej jezdni, albo ładowarkach do telefonu, różnych typach tych ładowarek i w kółko takie nudne tematy i to wszystko w takim naukowym, elokwentnym języku, że normalnie wolę się wycofać z tej rozmowy, bo czuję się jak debil. Każdy z was pewnie pamięta sytuacje, za dzieciaka,kiedy to siadało się przy stole i dorośli gadali. O takich nudnych rzeczach,że rzygać się chciało. Dokładnie tak się czuje wśród studentów. Porażka... I ten wszechobecny egocentryzm. Owszem, każdy jest trochę egoistą, to nawet w sumie dobrze ale to co się tutaj odprawia przekracza wszelkie granice dobrego smaku. W liceum mieszkałam przez pewien czas w internacie i atmosfera była nieziemska. Już w pierwszy dzień po wprowadzeniu się, zapukali do mnie ludzie z chęcią integracji. Każdy był ze sobą na "cześć", bywały wspólne wypady na miasto, a i współlokatorkę miałam ciepłą, miłą i życzliwą. Teraz mieszkam w akademiku i jest totalnie na odwrót. Ludzie się unikają, imprezy są tylko w zamkniętym gronie, zamiast normalnego, ludzkiego kontaktu panoszy się donosicielstwo, a moje współlokatorki to takie egoistki, że szok. Pokój mamy malutki, ledwo się mieścimy we dwójkę ale ze sprzątaniem jest problem. Dzisiaj się wkurzyłam, wysprzątałam cały pokój i mówię o tym swojej współlokatorce, gdy przyszła z zajęć i uprzedziłam ją,że teraz będzie jej kolej,żeby posprzątać, to dowiedziałam się, że ona ostatnio sprzątała ale "swoją część". No w szoku byłam... Te pokoje są tak malutkie, że ona chyba musiała linijką te śmieci rozdzielać, żeby nie daj boże nie posprzątać czegoś po mojej stronie... Nie wspomnę już o tym,że z nią również nie mam kontaktu,bo siedzi zajęta sobą i przez całe dnie poza "cześć" i "pa", albo "mogę pożyczyć.." nie zamieniamy ani jednego słowa. Próbowałam zagadywać ale kiedy okazało się,że laska potrafi rozmawiać tylko o sobie to zrezygnowałam..... Czuje się tutaj niechciana. To duży problem dla mnie. Jestem totalnie samotna na studiach, nie mam do kogo gęby otworzyć. Pozostaje też świadomość tego, że tak będzie chyba zawsze... Próbowałam integrować się w innych miejscach w mieście,w którym studiuje ale ludzie są dosłownie wszędzie tacy sami. Wszędzie ten sam schemat komunikacji, czyli płytka,egoistyczna towarzyskość na zewnątrz,a w środku bezgraniczne poczucie odpowiedzialności i niezdolność do wyluzowania. Tak to odbieram. Czy tak będzie już zawsze? Wydaje mi się,że jestem niedojrzała przy tych ludziach, że nie osiągnęłam tego poziomu dorosłości i dlatego ich nie rozumiem -__- Już trzy lata po liceum,a ja wciąż myślami jestem w tamtym okresie, z tamtymi ludźmi i tamtą atmosferą.... Nastrój na tych studiach mam fatalny. Częste wahania nastroju, brak pozytywnych uczuć, ciągła nuda, dodatkowo zaczęłam objadać się słodyczami, jem mniej więcej reklamówkę słodyczy dziennie, za każdym razem jak trochę posmutnieję... Mam w sobie ogromne pokłady, niewyładowanej energii, ciągle mnie nosi, żeby dodać jakiś śmieszny komentarz na zajęciach, albo rozluźnić atmosferę, albo po pierwsze i tak nikogo to nie śmieszy, po drugie "nie wypada",a po trzecie mam tak słabe kontakty z tymi ludźmi i tak rzadko się odzywam, że i tak wyszłabym teraz na dziwaczkę. Mam wrażenie,że nie wolno mi być sobą. Porażka..
nie daje sobie rady w zyciu